Pasażerowie mają dość bałaganu na kolei. Ile może trwać remont?

Fot. Jacek Marczerwski

Koszmarne opóźnienia i dezinformacja wywołały bunt wśród podróżujących rozgrzebaną trasą kolejową z Łodzi przez Grodzisk Maz. do Warszawy. Zbierają podpisy pod protestem. Czy wywalczą choćby obniżkę cen biletów?

Pociągami jeździ się fatalnie na wielu liniach wokół Warszawy. Najgorzej jest jednak na tej w kierunku Łodzi. Codziennie do stolicy dojeżdżają nią tysiące osób, które wsiadają też po drodze w Skierniewicach, Żyrardowie, Grodzisku czy Pruszkowie. Od 2011 r. ciągnie się tu drugi etap remontu, który miał się skończyć na Euro 2012. Od tego czasu podróżni narzekają na ciągłe zmiany rozkładzie i coraz dłuższą podróż. Zgodnie twierdzą jednak, że takiego bałaganu, jaki jest teraz, na tej trasie dotychczas nie widzieli.


Tak opóźnione, że nie można niczego zaplanować

Największy problem to ogromne opóźnienia i totalny brak informacji. Dla dojeżdżających codziennie do pracy w stolicy to jest już nie do zniesienia. - Według zmienionego rozkładu pociąg ze Skierniewic do Warszawy Centralnej powinien jechać 1 godz. 7 minut, ale bardzo często podróż wydłuża się do dwóch godzin tak jak we wtorek lub do trzech godzin jak w ostatni czwartek. Najgorsze jest to, że nie mogę z nikim się umówić na konkretną godzinę ani niczego zaplanować - opowiadała nam wczoraj mieszkanka Skierniewic, która codziennie dojeżdża do stolicy. W pociągu każdego dnia spędza 4-5 godzin. Mieszkańców tego miasta, a także położonego bliżej Żyrardowa remont dotyka teraz najbardziej, bo duża część pociągów z Łodzi omija ich miejscowości przez Błonie (trasa na Poznań). Składy kursujące tym objazdem też mają jednak ogromne opóźnienia, czasem nawet dwugodzinne.

Wskazówek udzielają inni podróżni

Podróżni założyli na Facebooku profil „Łódź - Warszawa ciężka przeprawa”. Zbierają podpisy pod listem protestacyjnym do kolei. Tadeusz Miodek w mejlu do „Gazety Wyborczej” informuje, że jest ich już 800 i przybywa każdego dnia. Sam narzeka, że nigdy nie wiadomo, na który tor i peron wjedzie pociąg. Tak jest zwłaszcza na Dworcu Centralnym. „Po odjeździe opóźnionego pociągu » Lech” do Zielonej Góra informacja o kolejnym zmieniała się czterokrotnie” - opisuje zdarzenie sprzed kilku dni. Dodaje, że pasażerom jeżdżącym rzadko konkretnej wskazówek udzielają zazwyczaj inni podróżni, którzy znają np. typy lokomotyw ciągnących składy w stronę Łodzi. Według naszego czytelnika nie można liczyć na kolejowych informatorów.

Bałagan na linii łódzkiej przekłada się na opóźnienia pociągów podmiejskich - z Grodziska Maz. czy Pruszkowa. Z powodu wymiany torów w tym rejonie razem z nimi jadą niektóre ekspresy czy pospieszne. Ruch jest tak wielki, że poślizg łapią składy z Krakowa i Katowic, które docierają tu z Centralnej Magistrali Kolejowej.

Uciążliwy remont

W spółce PKP Polskie Linie Kolejowe cały bałagan usprawiedliwiają "zintensyfikowaniem robót na torach". Trwa m.in. podłączanie nowych semaforów koło Żyrardowa. Według rzecznika spółki PKP PLK Mirosława Siemieńca czasem dochodzi do awarii urządzeń sterowania ruchem. Psują się też lokomotywy. Czasem zaś wykonawca nie zdąża z pewnym etapem robót i blokuje tor. Tak było wczoraj rano, gdy pociąg "Łęcka" stał w polu przez 50 minut.

Jak się nieoficjalnie dowiadujmy, kolejarze naciskają na wykonawcę, by do grudnia skończył przynajmniej remont odcinka z Warszawy do Grodziska Maz., którym w stronę w stronę Krakowa, Katowic i Wrocławia mają pojechać nowoczesne składy pendolino. Mnóstwo skarg w sprawie z chaosu na linii łódzkiej dostaje Urząd Transportu Kolejowego. Jego pracownicy twierdzą, że będą nakłaniać przewoźników, by obniżyli ceny biletów, a zarządzającego linią kolejową (PKP PLK), by zmniejszył opłaty za korzystanie z torów. Coraz więcej pasażerów mówi jednak dość i przesiada się do autobusów lub samochodów. 

 

Źródło: Gazeta Wyborcza