Arriva: konkurencja niezbędna dla rynku kolei pasażerskiej

Fot. Arriva

Ewentualny podział Przewozów Regionalnych na dwie lub trzy spółki bez kolejnego kroku, ich prywatyzacji, nie zmieni istoty problemów. Są nimi: brak realnego środowiska konkurencyjnego, a co za tym idzie rosnące dotacje do pasażerskich przewozów kolejowych i utrzymanie obecnego trendu spadku ilości podróżnych i marginalizacji kolei - uważa Damian Grabowski, prezes Arrivy w Polsce.

Możliwa jest też alternatywa, w postaci przekazania tych spółek w kontrakty zarządzania najlepszym podmiotom na rynku, bez zmiany właścicielskiej i marki. Jest to rozwiązanie z sukcesem stosowane na kilku rynkach europejskich, w tym brytyjskim. - Arriva rozpoczęła rozmowy z niektórymi samorządami w tej sprawie, nie znamy jeszcze ostatecznych stanowisk - podkreśla prezes Grabowski.

Według niego, za Arrivą przemawiają konkretne dokonania w Polsce i fakty. 

Po pierwsze, wyprzedza znacznie konkurencję pod względem efektywności świadczonych usług. Spółka ta wykonuje rocznie pracę - głównie na terenie województwa kujawsko-pomorskiego - 3,8 mln pociągokilometrów, gdzie cały rynek ma wartość ok 140 mln poc-km. Mając 30 pojazdów trakcyjnych i pięć wagonów doczepnych, zatrudnia 260 osób. W przeliczeniu daje to ok. 70 pracowników na 1 mln poc-km, podczas gdy kolejna spółka - osiąga wynik 108 pracowników, a średnia w Polsce to 180 osób/1 mln poc-km. 

Koszty zatrudnienia stanowią ok. 20 proc. łącznych kosztów, a choć spółka płaci relatywnie więcej pracownikom, niż inni przewoźnicy, uzyskuje oszczędności. - Udaje się to właśnie dzięki stylowi zarządzania przez cele i wspieraniu w rozwoju naszych ludzi - dodaje Damian Grabowski. 

Po drugie, Arriva inwestuje w innowacyjne technologie. Była na polskim rynku pionierem wielu rozwiązań, które dopiero po latach zaczęła stosować konkurencja (np. mobilne terminale w pociągach). Nadal np. jako jedyna ma wpłatomaty, tj. automaty, w których konduktorzy wpłacają dzienny utarg z biletów. Urządzenia te są dostępne 24 h na dobę, co pozwala oszczędzić na kosztach pracy kasjerów oraz daje większy komfort pracy konduktorom - wcześniej kończący wieczorem pracę musieli zabierać utarg do domu. 

- Nasza unikalność polega też na tym, że jesteśmy częścią międzynarodowej grupy, zaliczanej do liderów usług transportu publicznego, mamy więc stały dostęp do najnowszego know-how - podkreśla prezes Grabowski. 

Pomimo tego, narodowe spółki Arriva są w pełni samodzielne, także pod względem samofinansowania. - Jesteśmy spółką, która z sukcesem działa na rynku polskim, to tu płacimy podatki i poważnie myśląc o rozwoju tworzymy rezerwy i odpisy na przeglądy okresowe oraz rewizyjne, czego nie robi większość spółek kolejowych w Polsce - mówi Damian Grabowski. 

Jego zdaniem, rozwój rynku usług przewozów kolejowych w Polsce jest tłumiony przez brak realnej konkurencji. Np. w Wielkiej Brytanii do przetargu startuje 6-8 spółek, a zleceniodawca negocjuje ostateczne warunki średnio z trzema, oceniając wiele dodatkowych kryteriów wyboru, poza ceną - w tym m.in. innowacyjność działalności i usług. 

W Polsce w przetargach startują co najwyżej dwie spółki (gdy zgłasza się także Arriva), ale ostatnio nawet nie ma tego cienia konkurencji, bo samorządy decydują się na zlecenia przewozów własnym spółkom kolejowym. 

- Dążenie do tworzenia spółek wojewódzkich przez samorządy jest niezrozumiała, co prawda jakość oferowana przez te spółki jest z pewnością wyższa, niż oferują PR, ale często także wyższy jest ich poziom kosztów, z czego chyba nie wszyscy organizatorzy zdają sobie sprawę - ocenia Damian Grabowski. 

Liczy on, że w okresie przed wyborami samorządowymi kwestia racjonalizacji przewozów kolejowych znajdzie się w centrum uwagi większości kandydatów, po takich sprawach jak służba zdrowia i edukacja. 

- Zakładamy, że przyszli samorządowcy, dbając o powierzone im finanse, będą zabiegali o konkurencyjne przetargi. Żeby zmniejszać dopłaty do kolei, albo za tę samą kwotę dopłat, zwiększyć ich częstotliwości, co z kolei napędza większe przychody z biletów i poprawę efektywności, a więc także konkurencyjności kolei - stwierdza prezes Arriva w Polsce. 

Źródło: Arriva