Fot. PTWP
Zrównoważenie finansów Kolei Śląskich może przesłaniać fakt, że spółka nie wdraża istotnych działań prorozwojowych. Nowa jakość na torach, którą z założenia miała oferować pasażerom, jest coraz słabiej przez nich dostrzegana, a tabor coraz częściej przypomina ten z czasów, gdy lokalne przewozy kolejowe w województwie śląskim w całości zapewniały Przewozy Regionalne.
W sierpniu Koleje Śląskie pochwaliły się osiąganiem coraz lepszych wyników finansowych. W ciągu pierwszych siedmiu miesięcy wpływy miały przewyższyć koszty spółki o 3,2 mln zł a z końcem roku suma ta może osiągnąć poziom nawet 7 mln zł. Przewoźnik deklaruje, że środki te przeznaczy na inwestycje. Na razie jednak, jego polityka taborowa zapowiada okres dłuższej stagnacji.
EN57 wiecznie żywe
Inwestycje taborowe ograniczają się bowiem do dzierżawienia taboru od Przewozów Regionalnych w postaci przestarzałych elektrycznych zespołów trakcyjnych EN57. W I półroczu Koleje Śląskie eksploatowały 18 takich pojazdów, od początku sierpnia jest ich 26, a 1 stycznia 2015 będzie ich już 28. Taką sytuację zakłada ogłoszony na początku września br. przetarg, zgodnie z którym 28 składów EN57 ma być dzierżawionych aż do końca 2017 roku.
Oznacza to, ni mniej ni więcej, że znaczna część pasażerów Kolei Śląskich będzie podróżowała w warunkach typowych dla standardu Przewozów Regionalnych, jakie oferowały im przez długie lata PKP a potem Przewozy Regionalne. Nie będą mieli do dyspozycji ani klimatyzacji, ani schludnych toalet, za to pod dostatkiem będzie hałasu i wstrząsów.
Tymczasem wyraźna poprawa warunków podróży była jednym z istotnych założeń dla powołania Kolei Śląskich i powierzenia im przewozów pasażerskich na terenie województwa śląskiego.
Wydatki, zamiast oszczędności
Jeszcze istotniejszą przesłanką było obniżenie kosztów obsługi tych przewozów, a co za tym idzie odciążenie budżetu województwa śląskiego. Nic takiego jednak się nie stało.
Dodatni wynik finansowy Koleje Śląskie zawdzięczają przede wszystkim podniesieniu kwoty dofinansowania do przewozów wypłacanego przez samorząd wojewódzki. W bieżącym roku wynosi ona ponad 150 mln zł, czyli o 25 mln zł więcej niż rok wcześniej.
Dodatkowo samorząd płaci też Przewozom Regionalnym za utrzymywanie ruchu na tzw. liniach stykowych, czyli połączeń wykraczających poza granice województwa. W tym przypadku roczna dotacja przekracza 24 mln zł. W sumie daje to kwotę niemal 175 mln zł, podczas gdy w 2012 roku, przed przekazaniem większości połączeń do Kolei Śląskich, samorząd dopłacił do usług obu spółek niespełna 160 mln zł.
Nierozwiązane problemy
Wyższe koszty wynikają przede wszystkim ze słabości strukturalnych Kolei Śląskich. Były one przyczyną chaosu, jaki zapanował na śląsko-zagłębiowskich torach w grudniu 2012 roku i tak naprawdę nie zostały do dzisiaj usunięte.
Pierwszym problemem jest brak wystarczającej liczby własnego taboru dla obsłużenia wszystkich zamawianych przez samorząd połączeń. Zaledwie 44 pojazdy użytkowane przez Koleje Śląskie należą do tego przewoźnika lub jego właściciela - województwa śląskiego.
Do sprawnej obsługi połączeń potrzeba przeszło 60 pojazdów. Stąd konieczność nieustannej dzierżawy EN57. Co ciekawe, Przewozy Regionalne są jedynym dysponentem takich pojazdów, zdolnym do wydzierżawienia ich w tej liczbie. A brak konkurencji wpływa na stosunkowo wysokie koszty dzierżawy przekraczający nawet 1,5 mln zł rocznie za sztukę, która to suma mogłaby np. odpowiadać ratom za leasing nowych pojazdów.
Wysokie koszty dzierżawy nie są jednak jedynie wynikiem ukierunkowania się na tabor specyficzny tylko dla jednego oferenta, ale również brakiem odpowiedniego zaplecza technicznego. Z tego powodu obsługę techniczną (przeglądy, naprawy) dzierżawionego taboru zleca się również Przewozom Regionalnym. Zewnętrzna obsługa techniczna konieczna jest także w przypadku własnych pojazdów. Stąd kuriozalna sytuacja, w której nawet mycie pociągów odbywa się w ościennych województwach lub w Czechach.
Zadanie dla nowego wiceprezesa
Koleje Śląskie posiadają od 15 września br. nowego wiceprezesa ds. techniczno-eksploatacyjnych. Został nim Dariusz Pękosz i zastąpił w zarządzie Renatę Rogowską. Jego poprzedniczka wielokrotnie zapowiadała, również na łamach wnp.pl, że dołoży starań, by Koleje Śląskie uzyskały zaplecze techniczne w postaci hali przeglądowej. Teraz z tym zadaniem musi zmierzyć się nowy wiceprezes. Dopiero po jego realizacji będzie można mówić, że Koleje Śląskie usunęły jedną z głównych bolączek, które trapią je od powstania spółki.
Druga, czyli braki taborowe, to przede wszystkim zadanie dla władz wojewódzkich. Tylko przy ich zdecydowanej woli i wsparciu Koleje Śląskie są w stanie wdrażać bardziej ambitne plany taborowe, niż wieloletnia dzierżawa starych składów EN57. Zarówno marszałek Mirosław Sekuła, jak i jego zastępca Stanisław Dąbrowa, zapowiedzieli już, że to zadanie dla nowych władz wojewódzkich, które wyłonią wybory samorządowe w listopadzie 2014 roku. Do tego czasu pytanie o przyszłość Kolei Śląskich i ich dalszy rozwój pozostanie więc w pełni otwarte.
Źródło: WNP